3.jpg)
Czyli swingiem do prostytucji
Tak jak Wojtek i Agata z Oleśnicy, którzy opowiadają mi o swojej już pięcioletniej przygodzie z – jak to nazywają – "dorabianiem przez zabawę". Napisał o nich ogólnopolski serwis natemat.pl Tomasza Lisa.
– Od 2007 roku mamy konta na serwisach dla swingersów, dzięki czemu uczestniczyliśmy we wielu fajnych imprezach, czy wyjazdach. Że oprócz zabawy, którą bardzo lubimy, możemy mieć coś więcej zauważyliśmy, gdy inna para zaproponowała nam wspólne wakacje w Chorwacji, ale myśmy akurat gorzej stali finansowo. Kiedy im o tym powiedzieliśmy, opłacili wszystko za nas – wspomina 32-latka.
Poczuliśmy się trochę zobowiązani, więc zagraliśmy w otwarte karty i zapytaliśmy, czego oni dokładnie i jak często oczekują. Dogadaliśmy się i "współpraca" poszła gładko. Nie powiem, że nam się to nie spodobało, bo nasi sponsorzy byli tak hojni, że po dwóch tygodniach nad Adriatykiem zamiast wrócić spłukani, przywieźliśmy jeszcze trochę gotówki i prezentów. Zerknęliśmy wtedy trochę inaczej na profile par, które są zazwyczaj oznaczone "$$$". Zobaczyliśmy, jak to funkcjonuje i sami daliśmy też taką adnotację, że jakieś wynagrodzenie wchodzi w rachubę. I wiesz co? Odzew na naszą skrzynkę był chyba z dwa razy większy niż wcześniej, bo za pieniądze ludzi są śmielsi. Szczególnie ci, którzy nie są klasycznie piękni...
Zdaniem męża Agaty, to "nie jest prawdziwa prostytucja", bo ostatecznie to ona decyduje, z kim się prześpią i czy zaproponowana stawka jest zadowalająca. Choć małżeństwo przyznaje, że w ciągu roku zarabiają w ten sposób prawie drugie tyle, co w pracy na etatach, to nadal najważniejsze jest podobno to, że sami lubią taki seks. – Nie robimy tego codziennie, raczej raz na kilka tygodni – tłumaczy Agata. Zdradza też jak negocjuje stawki. – Jeśli kogoś bardzo lubimy i nie potrzeba inwestycji w wielkie wyjazdy na drugi koniec Polski, to wystarczy i 1 tys. zł za cały weekend. Przeciętnie mowa natomiast o 2 tys. za noc. Przyznaję, że najwięcej bierzemy od panów z dużymi brzuszkami, bo nie przepadam za tym. Trochę się przymuszam. Jeden za udział w tzw. gangbang ze mną zapłacił więc 6 tys. zł., tyle, co wszyscy pozostali razem. Chyba całe oszczędności wydał, ale taka cena spełniania marzeń – mówi rozbawiona.
Agata i Wojciech są małżeństwem od prawie dekady. Jak zatem wielokrotnie sprzedawanie się w stosunkach z wieloma partnerami ma się do przysięgi, jaką jedni złożyli już przed laty, a drudzy wygłoszą na ślubie, który planują zorganizować właśnie z tak zarobionych pieniędzy? – Wszystko robimy za obopólną zgodą i nikt nikogo do niczego nie zmusza – słyszę od prostytuujących się wspólnie małżonków.
Jakub Noch
natemat.pl
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie